Rozwód
„Nie dam ci rozwodu”, „Nie zgodzę się na rozwód” - ileż to razy słyszeliśmy sformułowania tego typu, wypowiadane przez małżonka, czy to w żartach, mowie potocznej, w filmach i serialach, albo nawet podczas małżeńskiej kłótni. Wydawać by się mogło, że w sprawie o rozwód do tanga trzeba dwojga, tj. musi być zgoda obu stron.
Jak to się ma do rzeczywistości? Czy faktycznie do rozwodu potrzebna jest zgoda obojga małżonków?
Zasadą jest, że sąd orzeknie rozwód, jeśli po przeprowadzeniu postępowania dowodowego uzna, że pomiędzy małżonkami nastąpił zupełny i trwały rozkład pożycia małżeńskiego. Zupełny i trwały rozkład pożycia jest główną przesłanką rozwodu. Oznacza, że pomiędzy małżonkami zaniknęły więzi duchowe, fizyczne oraz gospodarcze i nie ma widoków na powrót małżonków do wspólnego pożycia. Wynika stąd, że Sąd może orzec rozwód niezależnie od tego, czy jeden z małżonków się na to godzi czy nie – wystarczy żądanie jednego z małżonków.
Jak to zwykle bywa, od powyższej zasady jest kilka wyjątków. Jednym z takich wyjątków jest sytuacja, w której rozwodu żąda małżonek wyłącznie winny rozkładu pożycia. Wówczas brak zgody małżonka „niewinnego” oznacza, że do rozwodu nie dojdzie. W tej sytuacji sformułowanie „nie dam Ci rozwodu” jest najbardziej aktualne.
Małżonek winny rozkładu pożycia to ten, który swoim zawinionym zachowaniem naruszył obowiązki małżeńskie. Winą będzie niedochowanie wierności małżeńskiej (zdrada), znęcanie się nad małżonkiem, stosowanie przemocy fizycznej i psychicznej, porzucenie rodziny (wyjazd za granicę), alkoholizm. Bywa, że winnymi rozkładu pożycia zostają uznani obydwoje małżonków.